Zaczęło się niewinnie od astmy i uczulenia nastolatka na kurz domowy. Na początku, jako dziecko, mimo regularnych wizyt w przychodni na badaniach okresowych i braku jakichkolwiek chorób, dziecko niechętnie uprawiało sport, wydawało się być nieco spowolnione. Jednak lekarka uspokajała nas, mówiąc, że nie każdy musi być sportowcem.

Po dwóch, może trzech latach nagle zaczęły się pojawiać niepokojące objawy - napady duszności i kaszel. Po wizycie u tej samej znajomej lekarki, skierowano dziecko na spirometrię. Trzeba przyznać, że miała dobre przeczucie, tylko trochę późno. Okazało się, że wydolność płuc dziecka wynosi jedynie 30%. To nas bardzo zmartwiło. Rozpoczęliśmy serię wizyt u lekarzy. Wykonaliśmy badania, aby sprawdzić, czy dziecko ma jakieś alergie, i wyszło, że jest uczulone na niemal wszystko, zwłaszcza na kurz domowy. Zdecydowaliśmy się więc odstawić dywany i zakupić sprej przeciwko roztoczom kurzu domowego.

Nastolatek otrzymał diagnozę, że ma astmę w początkowym stadium oraz alergię na kurz. Zaczęliśmy kupować leki wziewne, a potem leki zawierające sterydy. Niestety, nie przynosiły one zbyt dużo ulgi, więc trafiliśmy do prywatnej przychodni dla alergików. Po konsultacji lekarskiej okazało się, że najlepszym rozwiązaniem będzie odczulenie poprzez szczepionki.

W tym momencie popełniliśmy jako rodzice największy błąd - zaufaliśmy lekarzowi, nie zgłębiając samodzielnie tematu. To było ogromny BŁĄD. Jednak życie toczyło się dalej i zdecydowaliśmy się na kurację szczepionkową, która miała trwać przynajmniej 3 lata. Po 2 latach, a może trochę dłużej, zapytaliśmy lekarza, czy żona, będąca również lekarzem, może podawać szczepionkę naszemu nastolatkowi. Otrzymaliśmy odpowiedź potwierdzającą. (Do tego czasu, poprawy nadal nie było widać.)

Po powrocie do domu i przyniesieniu podawanych szczepionek, żona przeczytała skład i dokładniej zaznajomiła się z nimi. Zrozpaczona, zdała sobie sprawę, że popełniliśmy ogromny błąd zgadzając się na kuracjię tymi szczepionkami. Wszystkie natychmiast trafiły do kosza na śmieci, ale niestety nie można było cofnąć tego, co już się stało. Minęło kilka lat zawsze mając pod ręką lek wziewny lub inny. Nastolatek dorósł, poszedł na studia, a teraz czekał nas nowy koszmar.

Ciąg dalszy nastąpi.